Andrzej Kozłowski

Pochodzenie kryształu

Tak wygląda dobrej jakości kryształ berylu, kryształ na zdjęciu pochodzi z Uralu Polarnego; wysokość kryształu 134 mm. Fot. Andrzej Kozłowski 2007.
Tak wygląda dobrej jakości kryształ berylu, kryształ na zdjęciu pochodzi z Uralu Polarnego; wysokość kryształu 134 mm. Fot. Andrzej Kozłowski 2007.

Czyli co wolno było powiedzieć, a czego nie...

Rzecz działa się w sierpniu 1978 r., podczas sympozjum International Association on the Genesis of Ore Deposits w Alta koło Salt Lake City. Było tam mnóstwo naukowców z wielu krajów, w tym delegacja ze Związku Radzieckiego. Ponieważ byłem jedną z nielicznych osób, która po angielsku mówiła na tyle dobrze, że rozumieli mnie gospodarze, a jednocześnie po rosyjsku mogłem bez trudu porozumieć się z Rosjanami i innymi obywatelami ZSRR, miałem sporo nadprogramowych zajęć. Oczywiście jako tłumacz-amator. Raz nawet, gdy z Edem Roedderem z United States Geological Survey i kilkoma innymi amerykańskimi geologami oraz ich radzieckimi kolegami siedzieliśmy o przedwieczornej godzinie przy nader przyjemnym winie kalifornijskim, zdarzyło mi się po angielsku coś wyjaśniać Rosjanom, a po rosyjsku – Amerykanom. Czyste roztargnienie, wynikające z przepracowania.

Otóż geologowie radzieccy przywieźli Edowi upominek. Był to nieduży, ale ładny kryształ berylu. Dla Eda okaz ten był czymś normalnym, choć upominkiem miłym, ale Rosjanie wiele ryzykowali, bo minerał beryl jako ruda metalu berylu, surowca strategicznego, w tym dla celów wojskowych, to było coś super-tajnego w Związku Radzieckim. Ponieważ Rosjanie nie podali lokalizacji, skąd ów kryształ berylu pochodził, Ed zapytał o to. Szef delegacji rosyjskiej zmieszał się, po czym powiedział:

–Azja Środkowa.

Ed zauważył, że to olbrzymi obszar, na co Rosjanin odpowiedział:

–Noo… północny Kazachstan.

Coś mnie podkusiło i zapytałem, czy kryształ przypadkiem nie jest ze złoża Ust’-Kamienogorsk (interesowałem się wówczas berylem i sporo szperałem w starych publikacjach). Rosjanie nagle przypomnieli sobie o jakichś pilnych sprawach, pożegnali się i już do końca swojego pobytu w Alta nie prosili mnie o tłumaczenie.

Wniosek: ujawnienie niektórych wiadomości bywa niekorzystne dla kontaktów naukowych.


Autorem anegdoty jest prof. dr hab. Andrzej Kozłowski. Studiował na Wydziale Geologii UW w latach 1964-1970 (studia trwały wtedy 5,5 roku). Od 1969 r. pracownik Instytutu Geochemii, Mineralogii i Petrologii UW, z czasem wieloletni zastępca dyrektora, potem dyrektor tamże. Przez szereg lat kierownik Zakładu Mineralogii, w latach 2005-2012 dziekan Wydziału Geologii UW. Zainteresowania (oprócz zawodowych): wędrówki, początkowo po rozmaitych krajach, potem wyłącznie po Polsce, historia kultury, zwłaszcza sztuki, rysowanie ręczne i grafika komputerowa, fotografowanie, wykłady popularno-naukowe łączące różne dziedziny wiedzy; kolekcja pocztówek, etykiet piwnych i nagrań muzyki na harfę.

Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+