Andrzej Kozłowski

Otrzęsiny

Strip-tease na otrzęsinach tuż przed odsłonięciem głównej osoby. Fot. Ryszard Wyrwicki, 1967 r., archiwum prywatne autora.
Strip-tease na otrzęsinach tuż przed odsłonięciem głównej osoby. Fot. Ryszard Wyrwicki, 1967 r., archiwum prywatne autora.

czyli jakie atrakcje czekają nowych studentów...

Otrzęsiny na Wydziale Geologii organizowali studenci trzeciego roku, mój rocznik w karnawale 1967 r. Program był urozmaicony, ale uwagę szczególnie zwracał punkt „Strip-tease Miss Wydziału Geologii”. W owym czasie była co roku wybierana Miss WG, a w 1967 r. tytuł ten przypadł niezwykle atrakcyjnej studentce. Oczekiwania były więc ogromne, połączone z dorównującym im niedowierzaniem. Pamiętajmy, że wówczas, za Gomułki, strip-tease był w PRL uważany za jedną z chorób trawiących zgniły kapitalizm. Jako na wpół tajne widowisko pojawił się dopiero za Gierka, w „Kongresowej”, najpierw w wydaniu… męskim. Panie zaczęły w rytm muzyki obnażać się nieco później. A tu – strip-tease na otrzęsinach!

W odpowiednim momencie otrzęsin muzyka nabrała sugestywnego rytmu, na scenę wybiegła Miss WG w przepisowym stroju ówczesnej licealistki (granat i biel), dygnęła kilka razy publiczności, potem na scenie pojawiło się dwóch kolegów w strojach uroczystych (białe koszule, ciemnoszare spodnie). Chwytając za rogi podnieśli z estrady i rozciągnęli duży kraciasty koc. Za ten koc weszła Miss. Po chwili zza koca ku brzegowi sceny zaczęły wylatywać części garderoby: granatowa plisowana spódnica, biała bluzka, biustonosz, obydwa pantofelki, na górnej krawędzi koca zawisła jedna pończocha, potem druga… Muzyka była coraz głośniejsza, nabierając charakteru tuszu, koledzy trzymający koc po głośnym „te – raz – już!” puścili ową osłonę…

Opadający koc ujawnił nieco skuloną, ubraną tylko w bardzo skąpe slipy, ze zmierzwionymi blond włosami, potężnie zbudowaną sylwetę kolegi W. M. (studenta WG, trzeci rok).

Wniosek: pobieżne tylko zapoznanie się z materiałem badawczym może doprowadzić do błędnych oczekiwań naukowych.


Autorem anegdoty jest prof. dr hab. Andrzej Kozłowski. Studiował na Wydziale Geologii UW w latach 1964-1970 (studia trwały wtedy 5,5 roku). Od 1969 r. pracownik Instytutu Geochemii, Mineralogii i Petrologii UW, z czasem wieloletni zastępca dyrektora, potem dyrektor tamże. Przez szereg lat kierownik Zakładu Mineralogii, w latach 2005-2012 dziekan Wydziału Geologii UW. Zainteresowania (oprócz zawodowych): wędrówki, początkowo po rozmaitych krajach, potem wyłącznie po Polsce, historia kultury, zwłaszcza sztuki, rysowanie ręczne i grafika komputerowa, fotografowanie, wykłady popularno-naukowe łączące różne dziedziny wiedzy; kolekcja pocztówek, etykiet piwnych i nagrań muzyki na harfę.

Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+