Joanna Gocłowska-Bolek

Niemowlę w szafie pancernej

Na zdjęciu Staś, kiedy był mały… Fot. J. Gocłowska-Bolek.
Na zdjęciu Staś, kiedy był mały… Fot. J. Gocłowska-Bolek.

Czyli pierwsze spotkanie syna z Władzami dziekańskimi…

Gdy byłam na drugim roku studiów doktoranckich na Wydziale Nauk Ekonomicznych, urodziłam synka. Ponieważ żaden regulamin studiów nie przewidywał wówczas takiej sytuacji, to zaraz potem musiałam wrócić do swoich studentów i prowadzić zajęcia tak jak wcześniej. Synek postanowił nie przeszkadzać mamie w dokończeniu doktoratu i dużo spał w ciągu dnia (za to niezbyt chętnie spał w nocy). Przywoziłam go zatem w przenośnej kołysce na Wydział, podrzucałam do zaprzyjaźnionych pań z księgowości i biegłam na zajęcia. Zwykle Staś przesypiał półtorej godziny bez przerwy i nie sprawiał paniom księgowym żadnego problemu. Niebezpieczeństwo groziło tylko podczas ewentualnej niespodziewanej wizyty Władz dziekańskich w księgowości. Na szczęście w pokoju pań księgowych znajdowało się małe okienko wychodzące na korytarz i z daleka miały one możliwość dostrzec nadciągające Władze. Wstawiały wtedy szybko Stasia wraz z kołyską do dużej szafy pancernej i przymykały jej drzwi. Pewnego razu Dziekan zasiedział się w księgowości dłużej, wyjaśniając jakieś skomplikowane kwestie finansowe, a mój Staś przebudził się w tym czasie i zaczął kwilić. Pan Dziekan rozglądał się zaniepokojony po pokoju, nie widząc żadnego dziecka. Coraz bardziej zaciekawiony podszedł powoli do szafy pancernej i nadstawił ucha. Upewniwszy się, że to właśnie stamtąd dobiega płacz niemowlęcia, stanowczo kazał otworzyć drzwi szafy. Panie księgowe skamieniały z przerażenia, ale Dziekan groźnym tonem powtórzył prośbę. W końcu szafę pancerną otwarto, a oczom profesora ukazała się ukryta tam kołyska z malutkim dzieckiem. Przyglądali się sobie przez dłuższą chwilę: Staś panu Dziekanowi, a pan Dziekan Stasiowi. Doszli chyba do wniosku, że lepiej sobie nawzajem nie przeszkadzać, bo Staś przestał płakać, a Dziekan powiedział niepewnie:

– To ja już lepiej sobie pójdę…

Panie księgowe od tamtej pory nie wstawiały już Stasia do szafy.


Autorką anegdoty jest dr Joanna Gocłowska-Bolek, z Uniwersytetem Warszawskim związana od 1996 roku, kiedy zaczęła studia na Wydziale Nauk Ekonomicznych. Na wydziale tym w 2006 roku obroniła też doktorat. Specjalizuje się w zagadnieniach wzrostu gospodarczego i procesach integracyjnych regionu Ameryki Łacińskiej i Karaibów. Od 2012 roku jest dyrektorką Centrum Studiów Latynoamerykańskich CESLA UW. Promotorka współpracy akademickiej uczelni polskich i latynoamerykańskich. Miłośniczka prozy Gabriela Garcii Marqueza i poezji Mario Benedettiego. Uwielbia samotne wędrówki po zatłoczonym Sao Paulo i po kolumbijskich lasach deszczowych.

Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+