godz. 17:30

Pojedynek szermierczy

7

Zobacz, jak było!

Gdzie ton życiu nadawały arystokracja i wojsko, tam musiało dochodzić do pojedynków. Choć nielegalne, były sprawą honoru. […] W tamtym czasie oddawano do siebie strzały z odległości mniejszej od dwunastu kroków. Nic dziwnego, że gęsto padali zabici. Na początku XIX w. pojedynki bez śmiertelnego zakończenia traktowano z ironią.

Jerzy S. Majewski, Warszawa nieodbudowana: Królestwo Polskie w latach 1815–1840

 

Chcąc naszej publiczności oszczędzić nadmiernych emocji, niewątpliwie towarzszących strzałom z odległości nieco tylko większej niż 10 metrów, 11 czerwca było można zobaczyć równie spektakularny pojedynek na szable.

Aby nie uchybić zasadom honorowego pojedynku, trzymano się w sposób ścisły Polskiego kodeksu honorowego Władysława Boziewicza, który, choć o niemal 100 lat późniejszy, podsumowuje wielowiekowe polskie tradycje pojedynkowania się i daje jasne wskazówki, w jaki sposób wieść godne życie, nie urażając bliźnich, ale też w razie obrazy nie uciekając od postępowania właściwego dla prawdziwego mężczyzny (drogie panie, tu smutna wiadomość: kobieta osobą honorową nie była).

Rangi pojedynkowi przydał fakt, że, jak w czasach Królestwa Polskiego pojedynkowali się znani obywatele, tak podczas naszego wydarzenia zmierzyły się ze sobą znakomite osobistości spośród warszawskiej profesury.

 

Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+