NAUKOWIEC, WYKŁADOWCA, SPORTOWIEC

Urszula Foryś

Pani_Urszula_Forys_4

W zasadzie nie mam „wolnego czasu”, bo mam praktycznie dwa zawody. Oprócz pracy akademickiej, w której zajmuję się zastosowaniami matematyki w medycynie, od lat… trenuję sporty siłowe.

Profesor Urszula Foryś jest pracownikiem Wydziału Matematyki, Informatyki i Mechaniki UW, na którym ukończyła matematykę w 1989 r. Jej rocznik był jednym z pierwszych, który mógł wybrać ścieżkę matematyki stosowanej i właśnie tę specjalizację wybrała Pani Profesor, by zająć się później zastosowaniami matematyki w medycynie oraz innych naukach biologicznych. Skąd takie połączenie?

Najważniejsze w tym kontekście wydaje mi się to, że nauki przyrodnicze są naukami doświadczalnymi, więc tylko na podstawie doświadczenia i własnej intuicji biolog lub lekarz może cokolwiek wnioskować. Matematyka poszerza horyzonty – na podstawie wiedzy o danym zjawisku można zbudować model matematyczny, który może wskazać zupełnie nieintuicyjne działania, podpowiadając kierunek dalszych badań. To proste. Bardziej skomplikowaną kwestią jest optymalizacja. Leczenie wszystkich chorób opiera się na doświadczeniach oraz intuicji lekarzy. Nikt nie zamierza tego podważać, ale w sytuacji terapii łączonych (jak w onkologii) intuicja często zawodzi. W takim przypadku może pomóc właśnie matematyka.

Ta swoista dziedzina matematyki stosowanej zyskała nazwę biomatematyki i stanowi współcześnie ważne zaplecze teoretyczne dla medycyny. Biomatematycy tworzą rozmaite modele przebiegu chorób oraz działania lekarstw w celu określenia optymalnych form terapii. Poprzez odpowiednią konfigurację różnych parametrów występujących w takich modelach możliwe jest dostosowanie przebiegu leczenia do indywidualnych potrzeb pacjentów, na przykład ustalenie właściwej dawki lekarstwa i rozłożenie jej wysokości w czasie. Modele matematyczne mogą również służyć wyjaśnieniu przyczyn powstawania chorób na poziomie komórkowym, co ma szczególne znaczenie dla badań nad etiologią chorób nowotworowych.

Relacjami między matematyką a naukami biologicznymi Pani Profesor zajmowała się już w czasie studiów, nie chcąc ograniczać swoich badań do czysto teoretycznych spekulacji. Zarówno pracę magisterską, jak i doktorat poświęciła ona tematyce modelowania układu odpornościowego. Obie prace napisała pod kierunkiem prof. Wiesława Szlenka, z którego osobą związana jest pewna szczególna historia:

Doktorat zrobiłam z tej samej tematyki, co magisterium, także pod kierownictwem prof. Szlenka, przy czym formalnie obroniłam się jako doktorantka prof. Andrzeja Palczewskiego w 1996 r., po śmierci Szlenka w 1995 r., który ciężko chorował na płuca i ostatnie miesiące spędził w Hiszpanii. Ostatni raz widziałam go w Zakopanem-Kościelisku, na Krajowej Konferencji Zastosowań Matematyki, która od wielu lat co roku odbywa się w ośrodku „Siwarna”. Był ze mną wtedy mój mąż i w żartach powiedział: „Ty pisz szybciej ten doktorat, bo Szlenk coś kiepsko wygląda, jeszcze ci wykorkuje” – no i wykrakał, bo Profesor zmarł w grudniu tego samego roku. Dzień przed śmiercią napisał list akceptujący moją pracę doktorską i dzięki temu mogłam obronić się na jej podstawie. Był to człowiek wielkiego formatu, o bardzo szerokich horyzontach i niezwykłej wiedzy. Świetnie się z nim dogadywałam i brakuje mi Go do dziś (zresztą nie tylko mnie – w zeszłym roku minęła 20. rocznica Jego śmierci i z tej okazji urządziłam w ramach Forum Matematyków Polskich sesję specjalną, poświęconą Jego pamięci oraz wieczór wspomnień, na który przyszli nie tylko pracownicy Wydziału, lecz także żona i koledzy z gimnazjum). Na marginesie – także w „Siwarnie” ostatni raz widziałam prof. Zielińskiego (5 lat temu), który przyszedł na mój wykład i potem sobie z sentymentem wspominaliśmy czasy moich studiów. Niestety zmarł na początku kolejnego roku.

Oprócz badań naukowych główną pasją Pani Profesor jest nauczanie. Jak sama zauważa: już jako dziecko sadzałam lalki i misie przed tablicą i uczyłam je liczyć… Zawsze miałam inklinacje jednocześnie do matematyki i nauczania. Obecnie, jako wykładowca, przyznaje, że największą satysfakcję przynosi jej właśnie kształcenie kolejnych pokoleń studentów, a zwłaszcza osób, które same stają się później wybitnymi specjalistami:

Tu mam zresztą duże osiągnięcia, bo wielu moich młodszych kolegów wyszło, by tak powiedzieć, „z mojej szkoły”. Uczyłam analizy matematycznej Piotra Gwiazdę, który obecnie jest „gwiazdą” w IM PAN-ie, a także Agnieszkę Wiszniewską-Matyszkiel (obecnie w naszym zakładzie), Marię Gokieli (obecnie Interdyscyplinarne Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego), Stefana Dziembowskiego („gwiazdę” szyfrowania) i wielu innych. „Spod mojej ręki” wyszli też: Marek Bodnar (mój magistrant, obecnie dr hab., siedzimy razem w pokoju), Anna Marciniak-Czochra (obecnie szef grupy biomatematycznej w Heidelbergu), Monika Piotrowska (moja magistrantka, obecnie dr hab.), Zuzanna Szymańska (pracuje w ICM, zrobiła doktorat w dziedzinie nauk biologicznych) i inni. Wśród tych „innych” jest najważniejsze „moje dziecko” – tak właśnie o nich myślę, tym bardziej, że nie mam tych „fizycznych” dzieci, a oni są moimi dziećmi „duchowymi” – to znaczy Janek Poleszczuk, który przez dwa lata pracował w Moffitt Cancer Center w Stanach Zjednoczonych, a obecnie jest adiunktem w Instytucie Biocybernetyki i Inżynierii Biomedycznej PAN.

Praca akademicka nie jest wszakże jedynym zajęciem Pani Profesor, która od lat związana jest również z Polskim Związku Kulturystyki, Fitness i Trójboju Siłowego:

Początkowo trenowałam kulturystykę, potem (krótko) trójbój siłowy, a następnie wyciskanie na ławce, przy którym to sporcie zostałam do dziś. Do niedawna byłam mistrzynią Europy w swojej kategorii wiekowo-wagowej (do niedawna, bo w październiku były zawody, w których nie uczestniczyłam, gdyż w tym roku miałam inne plany i nie byłam w stanie się odpowiednio do nich przygotować). Jestem też sędzią PZKFiTS. Swoje sukcesy zawdzięczam wieloletniemu trenerowi, Mirosławowi Łukasiukowi (trener kadry narodowej w wyciskaniu leżąc), z którym współpracuję od ponad 20 lat. Co ciekawe, jak się mnie szuka w sieci, to chyba więcej informacji można znaleźć na temat mojego „drugiego zawodu”, który pochłania równie wiele czasu jak działalność naukowa. Gdy jednak nie siedzę z kartką papieru lub przy komputerze ani nie zmagam się ze sztangą, to można mnie znaleźć w zimie w Jakuszycach na biegówkach, a w lecie na Suwalszczyźnie, głównie w jeziorze…

 

opracował Jan Burzyński

Share on FacebookTweet about this on TwitterShare on Google+