Pracownia analizy chemicznej wywierała na początkujących studentach niezwykłe wrażenie...
Czarne (ówcześnie) długie stoły laboratoryjne, czarna noc za oknami (w okresie jesienno-zimowym zajęcia trwały od popołudnia do wieczora), a w probówkach i kolbkach kolorowe odczynniki o zmieniających się barwach, wytrącane osady, żar prażonych tygli, obok tzw. pokój siarkowodorowy, pełen trujących i żrących substancji oraz odpowiadających im „odorów”. Aura tajemniczości i wyobraźnia przybierała niekiedy realne kształty.
Pewnego wieczoru, po zakończeniu zajęć, w pustej pracowni pojawił się… Alchemik. Magicznym zaklęciem przywołał Białą Damę – Chemię, która wręczyła mu czarę z eliksirem mądrości. Kilka kropel rozpyliła w sali, aby niezawodny eliksir pomógł studentom łatwiej zaliczać analizy. To tajemnicze zdarzenie udało się utrwalić… Zjawy szybko znikły, przed przybyciem sprawdzającego pracownię i zamykającego ją na noc asystenta.
Autorką anegdoty jest Anna Galska-Krajewska, dr n. mat.-fiz., fizykochemik i dydaktyk chemii, długoletni pracownik Wydziału Chemii UW.
Inne dziwne zjawiska, występujące w „pokoju grozy” (siarkowodorowym) opisano w: Nasz Uniwersytet. Wspomnienia pracowników Uniwersytetu Warszawskiego, Wyd. UW, Warszawa 2016, s. 89.